Przepisu nowego nie mam, mam za to duuużo zdjęć ze Stanów i postanowiłam się nimi z Wami podzielić. Mój pobyt w USA powoli dobiega końca, ale najlepsze ciągle przede mną :) Jeszcze tydzień pracy i zaczynam podróżować. Aż nie chcę mi się wierzyć, że te 3 miesiące minęły tak szybko. Swój czas spędzałam głownie w pracy, a dni wolne poświęcałam na zwiedzanie okolicy.
Jamestown to miejsce, gdzie powstała pierwsza amerykańska osada. Innymi słowy to tam właśnie narodziła się Ameryka. Oczywiście współcześnie jest to bardzo turystyczne miasto, w którym znajduję się duże muzeum oraz skansen, dzięki czemu możemy sobie wyobrazić jak mieszkali rdzenni Amerykanie, w tym słynna Pocahontas.
Williamsburg, miasteczko w którym mieszkam, kolejne po Jamestown historyczne miejsce. Tutaj znajdowała się plantacja pierwszych osadników. Urocze miasto, z przepiękną starówką i wieloma atrakcjami.
Nawiązanie do kuchni musi być :)
Ogólnie czas wolny staram się spędzać aktywnie, spacerując lub na przykład jeżdżąc na rowerze :)
Czasem jednak jestem zbyt zmęczona i mam ochotę poleniuchować, a do tego idealnie nadaje się leżak nad basenem :)
Co do jedzenia, już wiele razy wspominałam, że jest to mój największy problem. Nie mają tutaj świeżego pieczywa, można kupić jedynie chleb tostowy, owoce i warzywa są pozbawione smaku a wszystko jest sztucznie słodkie i chemiczne. Tęsknie już za polskim świeżym chlebkiem z masłem :) Ale jakoś radzić sobie trzeba. Moje typowe śniadanie wygląda tak: wafle ryżowe z odtłuszczonym serkiem philadephia, sałatą lodową, "szynką" z indyka i pomidorem lub innymi warzywami.
Czasem zdarza mi się wyskoczyć do bufetu śniadaniowego na typowe amerykańskie pancakes.
Jeśli chodzi o przekąski to posmakowały mi bardzo popularne w USA precle. Zamierzam po powrocie do Polski spróbować upiec je sama, jak mi wyjdzie to przepis na pewno pojawi się na blogu :)
A jak wygląda typowy amerykański, domowy obiad? Otóż miałam przyjemność spędzić dzień ze znajomym i jego rodziną. Zostaliśmy zaproszeni na obiadokolację i przyznam, że byłam zachwycona. Sam dom był przepiękny, jak taki obrazek z filmów. Jedzenie bardzo dobre, gospodarze zaserwowali nam obiad w formie bufetu, a w nim pieczone ziemniaki i różne dodatki: boczek, masło, śmietana, ser oraz warzywa - brokuły, fasola i sałatka. Na stole obok potraw obiadowych stały miski z chipsami, orzeszkami i innymi przekąskami, które Amerykanie nakładają na talerz razem z obiadem. Na deser dostaliśmy tutejszy przysmak - root beer, czyli napój o smaku piwa korzennego z lodami waniliowymi. Smak bardzo specyficzny i zaskakująco dobry.
A nam sam koniec muszę się przyznać, że w trakcie mojego pobytu w USA nie obyło się bez fast foodów. Co więcej, jem je zdecydowanie za często!
I chyba moja największa słabość - LODY!!!
Obiecuję, że w następnym wpisie wrzucę jakiś przepis, za 2 dni mam wolne i zamierzam spędzić dużo czasu w kuchni ;)
Wyprawy do USA zazdroszczę - amerykańskiej kuchni... już chyba mniej :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza wszystkiego w rozmiarze XXL pewnie :P
UsuńLody i naleśniczki - mega ;D
OdpowiedzUsuńale pyszności, szkoda że wszystko takie kaloryczne :)
OdpowiedzUsuńa wyjazd pewnie był fantastyczny :)
pozdrawiam ^_^
Pysznie, miło, pozytywnie!
OdpowiedzUsuńReprezentuje refleksje na temat fit blogów..Liczę na wsparcie, opinie i obecność => www.dzisiejsza-nadzieja.blogspot.com
Pancakes moje ulubione!! Wspaniałe zdjęcia i świetna wyprawa! Poniekąd wyprawa kulinarna. Śliczny blog, i wspaniałe potrawy, zjadłabym większość. Nominowałam Cię co LBA, w wolnej chwili zapraszam do zabawy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://made-in-joy.blogspot.com
Świetna wyprawa:) Zawsze chciałem pojechać do stanów.Może kiedyś się uda..
OdpowiedzUsuńjka tu schudnac
OdpowiedzUsuń