poniedziałek, 30 września 2013

Dietetyczne ciasteczka owsiane z czekoladą i żurawiną

Ostatnio zauważyłam, że na moim blogu zdecydowanie brakuje deserów. Postaram się to nadrobić. Dzisiaj przepis na ciasteczka owsiane, idealne do popołudniowej herbaty, czy też na przekąskę do pracy/szkoły.

Ale na początku chciałam się czymś pochwalić - niedawno odebrałam przesyłkę od firmy Richmont z pięknym zestawem porcelany do herbaty, oraz pudełkiem herbat o różnych smakach. Muszę przyznać, że herbata jest bardzo dobra, moim faworytem jest melon z miętą :)





DIETETYCZNE CIASTECZKA OWSIANE Z CZEKOLADĄ I ŻURAWINĄ
(składniki na około 12 ciasteczek)


- szklanka płatków owsianych (u mnie górskie)
- 20 gram otrąb owsianych
- 130 gram jogurtu naturalnego
- 2 jajka
- 20 gram miodu
- 2/3 tabliczki gorzkiej czekolady
- garść suszonej żurawiny

Zaczynamy od połączenia składników mokrych. Do miski wrzucamy jogurt, jajka oraz miód i mieszamy, najlepiej za pomocą trzepaczki. Następnie dodajemy płatki owsiane, otręby oraz posiekaną czekoladę i żurawinę. Wszystko mieszamy. Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia za pomocą łyżki układamy ciasteczka.



Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 20 min. Podawać po wystygnięciu, najlepiej z herbatą.


czwartek, 26 września 2013

Pasta z makreli

Wróciłam! Jak dobrze być w końcu w domu! Bardzo mi się podobał mój pobyt w USA, ale cieszę się, że już wróciłam do Polski. Tak naprawdę nigdy jeszcze nie opuściłam domu na tak długo. Po 4 miesiącach jedzenia gąbkowatego chleba, "papierowych" owoców i warzyw, okropnych fast foodów w końcu przypomniałam sobie smak prawdziwego polskiego jedzenia. Wspaniałe uczucie :)

Wraz z moim powrotem przyszedł czas na reaktywację bloga. Bardzo Was przepraszam, że tak go zaniedbałam, ale uwierzcie mi, że robiłam co w mojej mocy. Przy pracy w wymiarze 10-12 godzin dziennie zdarzało się, że brakowało mi czasu na zrobienie podstawowych zakupów. Nie mówiąc już o robieniu obiadów. Ale wróciłam z pełnym zapałem do gotowania :) Jak pewnie zauważyliście zmieniłam trochę wygląd bloga, mam nadzieję, że się podoba ;)

Dzisiaj przepis na pastę z makreli - prosty dodatek do kanapek, a potrafi bardzo urozmaicić śniadania.

PASTA Z MAKRELI


- 250 gram makreli wędzonej
- 100 gram twarogu
- łyżka ketchupu
- łyżka musztardy sarepskiej
- łyżka majonezu (opcjonalnie)
- pieprz, sól
- szczypta cukru

Makrelę obrać ze skóry i ości, wszystkie składniki wymieszać na pomocą blendera. Podawać z ogórkiem kiszonym lub konserwowym.


poniedziałek, 16 września 2013

Shots from USA: DC & NYC

Niestety nie mam nowego przepisu do zamieszczenia. Odkąd wyjechałam z Virginii to zupełnie przestałam gotować, bo cały mój wolny czas spędzam na zwiedzaniu Stanów. Za tydzień już wracam do Polski (w końcu!) i od razu dodam jakiś przepis na bloga. Mam bardzo długą listę nowych dań do zrobienia, więc będę je stopniowo zamieszczać. W końcu będę miała normalne warunki do gotowania, bo tutaj mam z tym problem. Praktycznie całe dnie spędzam na mieście, a jak wracam wieczorem to już nie mam siły ani ochoty gotować. Dlatego też odżywiam się głównie w lokalach. Przyznam, że fajnie jest smakować kuchni amerykańskiej i nie tylko, ale co za dużo to niezdrowo, już mam dość tego jedzenia i tęsknie za typowym polskim obiadem :)

To teraz trochę o moim zwiedzaniu. Przepisu nie mam więc chociaż tym się z Wami podzielę. Po wyjeździe z Virginii, pierwszym moim przystankiem była stolica USA. Waszyngton jest bardzo przyjaznym dla turystów miastem, wszystko jest blisko siebie, więc zwiedzanie staje się wygodne, nie trzeba korzystać z komunikacji miejskiej. Do tego wszystkie muzea w mieście są darmowe. Waszyngton jest spokojny i nie ma dużo atrakcji turystycznych. Na mnie największe wrażenie zrobił Kapitol.



Jeśli chodzi o jedzenie, to w Waszyngtonie wybrałam się na typowy amerykański obiad do "sieciówki" Fuddruckers, która specjalizuje się w Hamburgerach. W odróżnieniu od np. McDonalda nie jest to typowy fastfood, bo mięso jest grillowane na miejscu i przede wszystkim jest świeże (a nie mrożone!). Dodatki do Hamburgerów dobiera się samemu w barze sałatkowym, więc jest to bardzo dobra opcja, bo można wykluczyć bardzo kaloryczne sosy. Do tego oczywiście w zestawie frytki. No cóż, raz się żyje :) 



Na deser wybrałam moje ukochane lody, czyli FroZenYo. Uwielbiam tego typu lodziarnie, a tutaj było dużo więcej smaków i dodatków niż w Polsce. Mój typ to Cookies and Cream. Nie mogłam się powstrzymać :)


Następnym przystankiem w moich podróżach był Nowy Jork. Ogromne miasto, nieustannie zatłoczone, aż przytłaczające. Dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam. Niesamowicie wysokie budynki na Manhattanie robią wrażenie. Piękną panoramę miasta widać ze szczytu Empire State Building lub Top of the Rock.



No i oczywiście Times Square, czyli słynne miejsce z filmów czy plakatów. Tłum ludzi, wysokie budynki pokryte reklamami i masa żółtych taksówek, tak bym to opisała. Miejsce niezbyt ładne, ale na pewno warte zobaczenia.


Jednym z ładniejszych miejsc jest Central Park. W środku ogromnego miasta, pokrytego drapaczami chmur, znalazło się miejsce dla zielonego parku, przeznaczonego na rekreację.


Jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła. Spacerując po jednej z najzamożniejszych dzielnic Nowego Jorku - Upper East Side, trafiłam na jarmark! Dokładnie taki jak w Polsce, z chińskimi ciuchami, akcesoriami kuchennymi, domowymi i innymi bzdetami. No i oczywiście pełno bud z jedzeniem: popcorn, lemoniady, waty cukrowe, kiełbaski z grilla, burrito czy np. grillowana kukurydza, na którą się skusiłam :) Poczułam się jak na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku.


Po Nowym Jorku udaliśmy się na wycieczkę na Wodospad Niagara, w życiu nie myślałam, że jest on aż tak ogromny! Pięknie podświetlany wieczorem, nie mogłam się napatrzyć. 



Teraz przeniosłam się na zachodnie wybrzeże. Kolejna i ostatnia relacja z mojej podróży do USA już wkrótce, a później wracam do gotowania!

piątek, 6 września 2013

Steki wołowe

Właśnie jestem w drodze do Nowego Jorku, na szczęście mam tu wifi, więc uznałam że to idealna okazja, żeby napisać na blogu - w końcu! Skończyłam już moją przygodę z pracą w Busch Gardens, teraz przyszedł czas na podróżowanie. Za mną już stolica USA, teraz kolej na Nowy Jork. Zawsze o tym marzyłam, a teraz to się spełnia, niesamowite uczucie :) 

W USA miałam przyjemność spróbować prawdziwych wołowych steków, są przepyszne. Dlatego postanowiłam zrobić je sama. Największym problemem przy przygotowaniu steków jest wybór mięsa. Najlepiej do tego nadaje się polędwica wołowa, jednak jest ona bardzo droga (powyżej 100zł/kg) i trudno dostępna. W takim wypadku można ją zastąpić np. rostbefem lub udźcem. Nie polecem ligawy - jest bardzo twarda!

STEKI WOŁOWE


- polędwica wołowa/udziec wołowy/rostbef
- sól, świeżo zmielony czarny pieprz
- masło do smażenia

Polędwice pokroić na około 4 cm plastry i lekko rozbić dłonią. W przypadku udźca lub rostbefu pokroić plastry o grubości około 2-2,5 cm. Mięso oprószyć solą i dość obficie posypać czarnym świeżo zmielonym pieprzem. Patelnię rozgrzać, rozpuścić masło i ułożyć mięso. Ja lubię steki średnio wysmażone więc smażę po 3 min z każdej strony. Aby uzyskać steki krwiste należy smażyć po 2 min z każdej strony, a dla dobrze wysmażonych po 4 min. 

Steki podawać z pieczonymi ziemniaczkami lub frytkami (ja oczywiście wybierałam pierwszą opcję). Dodatkowo ugotowałam fasolkę szparagową.