poniedziałek, 16 września 2013

Shots from USA: DC & NYC

Niestety nie mam nowego przepisu do zamieszczenia. Odkąd wyjechałam z Virginii to zupełnie przestałam gotować, bo cały mój wolny czas spędzam na zwiedzaniu Stanów. Za tydzień już wracam do Polski (w końcu!) i od razu dodam jakiś przepis na bloga. Mam bardzo długą listę nowych dań do zrobienia, więc będę je stopniowo zamieszczać. W końcu będę miała normalne warunki do gotowania, bo tutaj mam z tym problem. Praktycznie całe dnie spędzam na mieście, a jak wracam wieczorem to już nie mam siły ani ochoty gotować. Dlatego też odżywiam się głównie w lokalach. Przyznam, że fajnie jest smakować kuchni amerykańskiej i nie tylko, ale co za dużo to niezdrowo, już mam dość tego jedzenia i tęsknie za typowym polskim obiadem :)

To teraz trochę o moim zwiedzaniu. Przepisu nie mam więc chociaż tym się z Wami podzielę. Po wyjeździe z Virginii, pierwszym moim przystankiem była stolica USA. Waszyngton jest bardzo przyjaznym dla turystów miastem, wszystko jest blisko siebie, więc zwiedzanie staje się wygodne, nie trzeba korzystać z komunikacji miejskiej. Do tego wszystkie muzea w mieście są darmowe. Waszyngton jest spokojny i nie ma dużo atrakcji turystycznych. Na mnie największe wrażenie zrobił Kapitol.



Jeśli chodzi o jedzenie, to w Waszyngtonie wybrałam się na typowy amerykański obiad do "sieciówki" Fuddruckers, która specjalizuje się w Hamburgerach. W odróżnieniu od np. McDonalda nie jest to typowy fastfood, bo mięso jest grillowane na miejscu i przede wszystkim jest świeże (a nie mrożone!). Dodatki do Hamburgerów dobiera się samemu w barze sałatkowym, więc jest to bardzo dobra opcja, bo można wykluczyć bardzo kaloryczne sosy. Do tego oczywiście w zestawie frytki. No cóż, raz się żyje :) 



Na deser wybrałam moje ukochane lody, czyli FroZenYo. Uwielbiam tego typu lodziarnie, a tutaj było dużo więcej smaków i dodatków niż w Polsce. Mój typ to Cookies and Cream. Nie mogłam się powstrzymać :)


Następnym przystankiem w moich podróżach był Nowy Jork. Ogromne miasto, nieustannie zatłoczone, aż przytłaczające. Dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam. Niesamowicie wysokie budynki na Manhattanie robią wrażenie. Piękną panoramę miasta widać ze szczytu Empire State Building lub Top of the Rock.



No i oczywiście Times Square, czyli słynne miejsce z filmów czy plakatów. Tłum ludzi, wysokie budynki pokryte reklamami i masa żółtych taksówek, tak bym to opisała. Miejsce niezbyt ładne, ale na pewno warte zobaczenia.


Jednym z ładniejszych miejsc jest Central Park. W środku ogromnego miasta, pokrytego drapaczami chmur, znalazło się miejsce dla zielonego parku, przeznaczonego na rekreację.


Jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła. Spacerując po jednej z najzamożniejszych dzielnic Nowego Jorku - Upper East Side, trafiłam na jarmark! Dokładnie taki jak w Polsce, z chińskimi ciuchami, akcesoriami kuchennymi, domowymi i innymi bzdetami. No i oczywiście pełno bud z jedzeniem: popcorn, lemoniady, waty cukrowe, kiełbaski z grilla, burrito czy np. grillowana kukurydza, na którą się skusiłam :) Poczułam się jak na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku.


Po Nowym Jorku udaliśmy się na wycieczkę na Wodospad Niagara, w życiu nie myślałam, że jest on aż tak ogromny! Pięknie podświetlany wieczorem, nie mogłam się napatrzyć. 



Teraz przeniosłam się na zachodnie wybrzeże. Kolejna i ostatnia relacja z mojej podróży do USA już wkrótce, a później wracam do gotowania!

2 komentarze:

  1. świetnie. podobno się nie powinno, ale zazdroszczę całym sercem.
    a wodospad zjawiskowy.
    czekam na kolejną relację.

    OdpowiedzUsuń